Głos Uczelni, Lipiec 2001, str. 1

Włodzisław Duch,
Katedra Metod Komputerowych, UMK,
Grudziadzka 5, 87-100 Toruń.

Smutne refleksje z Brukseli.

Po raz czwarty jadę do Brukseli oceniać projekty 5 Programu Ramowego. Jest początek lipca, Belgia świętuje przewodnictwo w Unii niekończącym się ciągiem imprez. Dotarłem do hotelu w nadziei, że przeczytam do końca książkę Philipa Dicka, ale fajerwerki i okropnie głośna muzyka wywabiły mnie na plac de Brouckerie. Odbywał się tam darmowy koncert, można było podziwiać tańce, światła laserowe i trwało ogólne szaleństwo. Nie wytrzymałem długo i poszedłem na Grand Place. Korowód przebierańców w średniowiecznych strojach maszerował w takt orkiestry dętej w togach. Widziałem ten plac już tyle razy, ale w nocy zawsze wrażenie jest magiczne.

W środę od rana zrobiło się gorąco. Po drodze w sklepie zamiast muzyki puszczają wulgarny rap, w każdym zdaniu motherfucker, monotonne, nudne i prymitywne. Na ulicy to samo dobiega z nowego mercedesa prowadzonego przez ciemnoskórego młodzieńca. Cywilizacja jest krucha, zostawmy ją w rękach rapowców a bardzo szybko obróci się w gruzy. Na Cyprze były wczoraj gwałtowne zamieszki, 34 osoby ranne, bo w pobliżu brytyjskiej bazy protestowano przeciwko antenom radarowym. Anteny zabijają ludzi i zwierzęta, viracora leczy raka a papierosy odchudzają. Niech żyje zabobon i Big Brother. Jak to się dzieje, że umysły ludzi pełne są rzeczy fikcyjnych, a dobrze udokumentowane fakty mają do nich niewielki dostęp?

Dostaję kartę indentyfikacyjną na następne trzy dni i wędruję do sali konferencyjnej. Obok naszego panelu „nauk o życiu” spotykają się eksperci od środowiska. W grupie jest zwykle jedna osoba z każdego kraju Unii i niewiele osób z krajów stowarzyszonych (w naszym panelu jest jeden ekspert z Pragi). Witamy się ze „starymi” znajomymi, wysłuchujemy dłuższego wprowadzenia przedstawicieli Komisji Europejskiej omawiającego szczegółowo sposoby oceny. Za oknem elektryczne piły i szlifierki wyrównują ściany i krawężniki. Okna nie można zamknąć, bo jest okropnie gorąco – Unia żałuje pieniędzy na klimatyzację. Tym razem oceniamy wnioski instytucji, które chcą dostać pieniądze na doktorantów i staże podoktorskie, czyli program Marie Curie Training and Development Sites.

Angielska nazwa „life sciences”, czyli dosłownie „nauki o życiu”, to grupa nauk pozwalających zrozumieć zjawiska zachodzące w żywych organizmach. Początkowo organizmami żywymi zajmowała się biologia, medycyna i weterynaria, opisując i klasyfikując organizmy, ich anatomię i opracowując procedury leczenia. Zrozumienie – na razie w niewielkim jeszcze stopniu – podstawowych mechanizmów procesów życiowych zachodzących na poziomie molekularnym spowodowało prawdziwą rewolucję. Genetyka, biologia molekularna, medycyna ewolucyjna i wiele innych działów nauki rozwijają się niezwykle szybko dzięki wyrafinowanym metodom eksperymentalnym i komputerowym. Parę miesięcy temu wprowadzono pierwszy lek na białaczkę, opracowany dzięki zrozumieniu mechanizmów na poziomie molekularnym. Lawina patentów w tej dziedzinie już ruszyła.

Symulacje komputerowe na poziomie molekularnym, symulacje działania całych narządów, powiązania psychologii i nauk o mózgu, bioinformatyka i neuroinformatyka, to również dziedziny wchodzące w skład nauk o życiu. Tym razem wyjątkowo dużo projektów dotyczy fizyki i informatyki medycznej. Badania medyczne możliwe są dzięki nowoczesnej aparaturze tworzonej przez fizyków medycznych. Przystawka dla niewidomych umożliwiająca widzenie za pomocą ... języka, badania procesów zachodzących w mózgu po silnym wstrząsie magnetycznym, ontologie dla potrzeb bioinformatyki. Z zazdrością patrzę jak bardzo rozwinęły się nauki kognitywne w Sussex. W ostatnim konkursie zatwierdzono również nasz projekt: dr Norbert Jankowski spędzi dwa lata pracując z prof. Johnem Taylorem w Londynie nad modelowaniem mechanizmów uwagi w mózgu. Symulator musi pozwalać odtworzyć wiele efektów na poziomie neuropsychologicznym, informacji zdobytych dzięki metodom obrazowania jak i badań neurofizjologicznych aktywności pojedynczych neuronów.

Poziom projektów finansowanych przez V Program Ramowy jest bardzo wysoki. Często projekty indywidualne piszą doktoranci ze znakomitych ośrodków, mających za sobą kilka publikacji w bardzo dobrych pismach, planujący staże w równie dobrych ośrodkach. Ocena dotyczy więc pośrednio całego zespołu, z którego pochodzi dana osoba i w którym zamierza pracować. Podobnie jest i tym razem: ośrodki starające się o pieniądze na doktorantów muszą się wykazać znakomitym poziomem. Dobre pomysły nie wystarczą, konieczne są dobre prace w najlepszych pismach, aktywne działanie całego zespołu badawczego. Niewiele jest takich zespołów w Polsce. Mamy kilku znakomitych uczonych, ale stworzenie liczącego się zespołu jest znacznie trudniejsze niż wybicie się w swojej dziedzinie. Ktoś ładnie powiedział, że naukowcy jakoś przeżyją obecną sytuację finansową, ale nauka może nie przeżyć. Młodzież zamiast interesować się nauką zaczyna już na studiach zarabiać pieniądze, nierzadko wyższe niż profesorzy. Naukowcy nie mają czasu pisać prac, bo nauczają w prywatnych szkołach.

W moim odczuciu w wielu dziedzinach pozostajemy coraz dalej w tyle za światem i nic nie zapowiada zmiany. Klasyczne dziedziny nauki często się jeszcze trzymają, ale tracą powoli na znaczeniu. Procent wyników matematycznych, które kiedykolwiek się do czegokolwiek przydadzą szybko zmierza do zera, dlatego finansowanie czystej matematyki w USA czy w krajach Unii nie wygląda dobrze. Fizyki czy chemii prawie nikt już nie chce studiować, ani w Polsce, ani w Australii, ani w USA. Możemy nad tym ubolewać, ale takie są fakty. Społeczeństwo nie chce płacić pensji artystom, musza się utrzymać sami. Czemu ma płacić uczonym, jeśli upierają się by uprawiać sztukę dla sztuki? Na końcowej liście rankingowej 6 najlepszych projektów pochodzi z uniwersytetów brytyjskich. Uniwersytet w Sheffield przeznaczył 12 mln funtów na nowy budynek dla interdyscyplinarnych badań. Z University of Manchester związanych było 40 noblistów! Czy to przypadek czy wynik ich polityki naukowej? Chociaż tym razem mamy aż 11 projektów z Polski (na 61 w kategorii Training Sites) najlepszy z nich zajmuje 32 miejsce a większość jest na szarym końcu. Czy to przypadek czy wynik naszej polityki (a raczej braku polityki) naukowej?

Jakie dziedziny nauki są tu najbardziej promowane? Uczestnicy naszego panelu żartowali, że bioinformatycy są tak poszukiwani, że mogą sobie zażyczyć wysepkę na Morzu Śródziemnym. Wystarczy im komputer i dobre łącze do baz danych w Internecie. W 1994 roku po raz pierwszy spotkałem amerykańskich i japońskich ekspertów od biologii komputerowej na konferencji kończącej projekt komputerów 5 generacji w Tokio. Próbowałem później zainteresować tymi zagadnieniami naszych biologów szukając europejskich kontaktów w ramach programu Tempus. Proponowałem rozwój interdyscyplinarnych kierunków studiów, których podstawą byłaby informatyka, a na etapie magisterskim dochodziła by specjalizacja np. w biologii molekularnej. Projekty te zostały wyśmiane (GU 7/94). Jak ktoś się interesuje interedyscyplinarnymi zagadnieniami to niech skończy studia z obu przedmiotów – słyszałem w dyskusji. Z czego miało by być takie magisterium – pytano. Gdybyśmy wówczas poszli w tym kierunku teraz nasi absolwenci mogliby przebierać w ofertach z całego świata ... Na wszystko w końcu przyjdzie czas, ale czy zawsze musimy być na końcu? Czy nie ma szans w MEN, KBN czy choćby lokalnie na Uniwersytecie na opracowanie aktywnej polityki rozwoju? W wyścigu po unijne pieniądze pierwsi zgarną prawie wszystko.

Rozwój nauki to nie tylko kwestia pieniędzy. Brak wizji i aktywnej polityki rozwoju dużo nas kosztuje. Tendencje europejskie i amerykańskie zmierzają do stworzenia rynku nauki, na którym oprócz nauk podstawowych, otrzymujących stosunkowo niewielki procent wszystkich środków przeznaczonych na naukę, będą działały normalne mechanizmy ekonomiczne. W ostatnim numerze Europhysics News dyrektor Instytutu Maxa Plancka Fizyki Pozaziemskiej opisuje zastosowanie rozwiniętych przez astronomów metod w medycynie. W skali kraju kardiolodzy oszczędzają dzięki takim metodom miliardy dolarów. Kto jest u nas zainteresowany oszczędzaniem?

Dziedziny, które się obecnie najszybciej rozwijają, wymagają interdyscyplinarnej współpracy, a to jest u nas bardzo trudne. Nasze trudności nieznane są Anglikom czy Amerykanom: stopnie doktorskie można u nas nadawać tylko z dziedzin oficjalnie uznanych. Gdzie w Polsce można zrobić doktorat z symulacji zachowania się mikrobów? Wychodzimy od genomu a kończymy na realnych interakcjach mikrobów, uprawiamy więc mikrobiologią w komputerze. Symulacje układu immunologicznego czy kolonii mikrobów przydatne są nie tylko w medycynie, mogą znaleźć równie szerokie zastosowania jak algorytmy ewolucyjne. Ani to biologia, ani informatyka, ani fizyka – lepiej więc zająć się czymś innym. Bioinformatyka czy neuroinformatyka też nam niepotrzebna, bo jak tu robić prace doktorską skoro nie ma w kraju Rady Naukowej, która ją zaakceptuje? Tymczasem to właśnie projekty w nowych, interdyscyplinarnych dziedzinach uzyskują najwyższe oceny. Takich tematów badawczych u nas się po prostu nie podejmuje. Komitet Badań Naukowych nie prowadzi żadnej polityki naukowej, nie ma wizji tego, co będzie ważne za lat 5 czy 10, jakie działy nauki będą decydować o dobrobycie narodu. W projektach nowej ustawy nic w tym względzie się nie zmienia. Nie chodzi tu o pieniądze tylko o biurokratyczne ograniczenia narzucone nauce.

Żeby nie popaść w depresję idę na spotkanie ze znajomym Turkiem, który ostatnio przyłącza mózgi żab do robotów ... W Belgii też nie ma problemów z interdyscyplinarnymi projektami.